piątek, 28 lutego 2014

Rozdział 8

Nie krzycz, ty dziwko!

-Hej- Posłałam Ericowi słaby uśmiech. Minął tydzień od kiedy ostatni raz widziałam Justina. Mój prawnik odwiedził Justina i jego adwokata w więzieniu. Prawnik Justina jest pewien, że wygra tę sprawę. Nie wiem dlaczego jest taki pewny. Zeznanie jest jutro i tak, jestem przerażona. Jeśli Eric będzie zeznawał, Justin nie wyjdzie tak szybko z więzienia.

-Cieszę się, że Cię widzę, Katniss.- Eric uśmiechnął się. Poprowadził mnie przez korytarz do salonu.- Proszę, usiądź.- Usiadłam na czarnej kanapie. Jego dom jest naprawdę duży i wiem, że każdego miesiąca zmienia samochód. Jego rodzice są bogaci. Salon jest piękny, z dużą ilością lampek. Spojrzałam na Erica, który obserwował mnie.

-Eric, prawdopodobnie wiesz, dlaczego tutaj jestem. Zeznanie jest jutro i potrzebuję cię. Potrzebuję cię do zezn-

-Katniss, czy mogę ci coś powiedzieć?- Powiedziałam, żeby kontynuował.-Czy kiedykolwiek zastanawiałaś się, dlaczego mam tak dużo samochodów? Albo, że mój dom jest większy od „Białego Domu”? To dlatego, że mam 22 lata, a nie 18, tak jak Justin. Nie jestem jak jakiś napalony nastolatek, jestem biznesmenem.- Delikatnie mówiąc byłam w szoku. Byłam zmieszana i- Rozumiesz mnie?- Biznesmen? Ale każdego dnia chodził do szkoły. Tak, chodził do ostatniej klasy szkoły średniej, ale nadal chodził.- Katniss?- Dlaczego miałby chodzić do szkoły, jeśli on ma 22 lata?- Katniss, wszystko w porządku?

-Nie! Nie jest w porządku! Co próbujesz powiedzieć?- Czy jestem magnesem przyciągającym złych chłopców?

-Próbuję powiedzieć, że jestem złodziejem samochodowym.- Kim jest?- Po pierwsze, mój zespół i ja kradniemy samochody, a następnie odnawiamy je i sprzedajemy.

-Wiem, że to robisz!- Umawiałam się z facetem, który wykonuje tę „pracę”- Ale to jest niezgodne z prawem!- On tylko uśmiechnął się.

-Wiem. Wracając do zeznania, nie mogę tego zrobić- Opuścił głowę.- Justin jest najlepszy w tej pracy, muszę to przyznać. Ale ja i mój zespół, Katniss, jesteśmy na drugim miejscu. Nie przyjaźnię się z Justinem i nigdy nie będę, ale jako biznesmen, to nie byłoby w porządku spaść tak nisko.- Nisko?

-Nisko? Jeżeli wsadzisz Justina do więzienia, możesz być najlepszy w tej głupiej pracy czy coś. Ponieważ Justin-

-Nie, Katniss. To nie tak pracujemy. Nie możemy zeznawać przeciwko sobie, to byłoby głupie. Znam Justina i wiem, że on ma połączenia na całym świecie. Zeznając przeciwko Justinowi albo każdemu, kto jest w tego rodzaju pracy, jest jak zamawianie własnej śmierci. To, dlatego nie mogę ci pomóc, Katniss. Przepraszam.- Pocałuj mnie w dupę.

-Mogę cię o coś zapytać? Dlaczego wziąłeś mnie na randkę?- To co chciałam powiedzieć to....Dlaczego ja? Dlaczego to zawsze muszę być ja?

-Żeby zdenerwować Justina- Świetnie. Jestem w tym gównie na własną rękę.

**
Nie obchodzi was, czy coś dzieje się z nieznajomym. Lub nawet z przyjacielem. Albo nawet z rodziną. Oczywiście, współczujesz im; możesz źle się przy nich czuć. Ale niespecjalnie kochać. Zamiast waszego egoistycznego myślenia, typu „Cieszę się, że to nie byłam ja” albo „Cieszę się, że to nie przydarzyło się mnie” Nie próbujcie zaprzeczać. Wszyscy tak robią.

Nigdy nie obchodzi cię to, aż nie przytrafi się to tobie. Lub działa na ciebie. Jest tak kiedy zdajesz sobie sprawę, że powinnaś próbować trochę bardziej. Pokazać więcej zrozumienia. Zrobić wszystko ,co możesz. Ale zanim te myśli przyjdą, jest już za późno i wszystko przemija.

-Czy przysięgasz i potwierdzasz, aby znający cię najlepiej oświadczył, że to co właśnie masz powiedzieć będzie prawdą, całą prawdą i tylko prawdą?* - Spojrzałam na Justina. Jesteśmy w sądzie. On spojrzał na mnie i uśmiechnął się, zanim odpowiedział.

-Rozumiem- Jego prawnik wstał i podszedł do Justina.

-Panie Bieber, Wiesz dlaczego dziś tu jesteśmy?- Justin spojrzał na mnie niewinnie, udaje zmieszanie.

-Nie bardzo- Powiedział cicho. Co on robi?

-Widzisz tę kobietę?- Jego adwokat wskazał na mnie- Znasz ją?

-Cóż, całkiem- Powiedział. Teraz on mnie nie zna?- Spotkałem ją wczoraj w klubie „La Tormn4;nt**”. Ona-

-Zanim będziesz kontynuować, Panie Bieber, był ktoś z panem? Aby potwierdzić alibi- Zapytał prawnik. W klubie? On kłamie. Spojrzałam na Justina. Kłamca, kłamca, spłonie w ogniu.

-Właściwie tak. Mój najlepszy przyjaciel Luke i jego dziewczyna Audrey. Możesz do nich zadzwonić.- Jego prawnik skinął. Luke jest z drużynie Justina, oczywiście, ze pomoże mu uciec z więzienia.- Tańczyliśmy, rozmawialiśmy i robiliśmy przypadkowe rzeczy, kiedy zobaczyłem najpiękniejszą dziewczynę. Tak, ciebie Katniss. W nocy poznaliśmy się nawzajem. I skończyło się w mojej sypialni. Obudziliśmy się, kiedy usłyszeliśmy policję.- Dobrze, chwileczkę? Co się właśnie stało?

-O czym ty mówisz?- Wstałam- Zabrałeś mnie wbrew mojej woli! I spotkałam cię w Miami idioto.-Krzyknęłam.

-Panno Miller, proszę się uspokoić!- Powiedział sędzia.

-Panie Bieber, możesz powiedzieć, czy kiedy przyjechała policja, zobaczyli związaną Katniss? Lub nadużywaną? Nieprzytomną?- Jego prawnik kontynuował.

-Nie, pan Morris jest świadkiem.- Justin dodał. Odwróciłam się do Pana Morrisa.

-Tak, ale to nie udowadnia...- Justin brutalnie przerwał prawnikowi.

-To wszystko udowadnia.- Powiedział i usiadł.

-Teraz, usłyszałem już obie strony. Potrzebuję 20 minut, aby pomyśleć o tym i przedstawić moją decyzję.- Sędzia powiedział i wyszedł. Nie mogę w to uwierzyć. Jeżeli nie udowodnię, że Justin zabrał mnie wbrew mojej woli, on ponownie będzie na wolności. Pobiegłam w stronę męskiej toalety. Zobaczyłam straż przy drzwiach.

-Nie można tam wejść, panienko.- Jeden z nich powiedział. Przedarłam się przez drzwi toalety i zaczęłam szlochać.

-Co ty robisz Justin? Co i dlaczego?- Płakałam przez minutę. On nic nie powiedział.

Cisza.

Justin westchnął ciężko, wolno odwracając się z dala ode mnie.

-Dlaczego płaczesz w męskiej toalecie?

-Nie mogę uwierzyć, że właśnie to zrobiłeś!

-Nie lubię sikać przed publicznością. Możesz stanąć na korytarzu, na jakieś 10 sekund i pozwolić mi skończyć?- Justin powiedział chłodno.

-Nie, nie mogę!- Zapłakałam jeszcze raz.

-Właśnie chciałem w spokoju oddać mocz.- Wymamrotał.

-A ja chcę rozerwać twoje jaja!- Krzyknęłam.

-Justin lubi, kiedy jego jądra są dotykane.- Powiedział. Chwyciłam jego męskość- Nie rób nic głupiego. Pamiętaj z kim masz do czynienia.

-Mam do czynienia z okrutnym, sexy basterd'em.- Syknęłam, a on zaczął się śmiać.- Coś śmiesznego?

-Po prostu powiedziałaś, że jestem seksowny.- Uśmiechnął się do mnie. Muszę się stąd wydostać.

-Cześć Justin.- Powiedziałam i wyszłam, zanim mógł coś zrobić. Weszłam do sali i czekałam, aby wszystko zacząć od nowa.

-Cieszę się, ze jesteśmy tu dla ostatecznej decyzji- Sędzia powiedział.- Po przestudiowaniu dokumentów, zauważyłem, że nie możemy umieścić pana Biebera w więzieniu. Zadzwoniliśmy do Luke i Audrey, i oni potwierdzili alibi Justina. Bardzo przepraszam panno Miller, ale może to nie jest facet, którego chcesz w więzieniu. Może trzeba go wymienić.

-Co?!- Wysyczałam- To jest Justin Bieber! Przestępca i porywacz.

-Nie mamy żadnych zeznań. On ma dwóch świadków, a pani? Żadnego. Nie możemy go aresztować za przestępstwo, ponieważ nie widzieliśmy jak je popełnia, tylko słyszeliśmy. Justinie Bieberze jesteś wolny.- Sędzia powiedział.- Do widzenia. Następna sprawa!- Spojrzałam na pana Morrisa.

-On jest wolny.- Powiedziałam przerażona.

-Próbuję go wysłać do więzienia przez 4 lata- Powiedział Pan Morris- I zawsze udaje mu się uratować.

On zamierza mnie zabić.
On zamierza mnie zabić.
On zamierza mnie zabić.

Wyszłam od tyłu, starając się zwiększyć odległość między nim, a mną. Była dziewiąta trzydzieści w nocy i zamierzam jechać do domu.

-Nie ruszaj się.- Powiedział niebezpiecznym głosem. Jego głos posyła dreszcze wzdłuż mojego kręgosłupa. Przełknęłam głośno.

-Czego ode mnie chcesz?- Udało mi się zapytać.

-Chcę ciebie.- Podniósł nóż- Jesteś piękna- Natychmiast odwróciłam się i zaczęłam uciekać. Nie było nikogo. Puste drogi. Jaki banał. Obejrzałam się, aby zobaczyć jak daleko był i wiecie co się stało? Upadłam. Złapał mnie za ręce.- Gdzie idziesz, piękna?- Powiedział zbliżając się do mnie.

Zaczął całować moją szyję i szczękę.

Krzycz!
I krzyczałam.

-Nie krzycz, ty dziwko!- Krzyknął i nadal mnie całował. Obrzydliwe.

Nagle zostałam oderwana z dala od przerażającego faceta, silne ręce trzymały mnie w miejscu. Spojrzałam w górę i zobaczyłam faceta, trzymającego moje ramiona, uniemożliwiając mi spadanie.

Jest tam. Mój bohater.

Gdy dostrzegłam jego twarz, prawie krzyknęłam jeszcze raz.

-Nie krzycz.- Mój bohater powiedział- Długi dzień, prawda Katniss?

-Proszę.- Błagałam- Nie krzywdź mnie, Justin.

*- przepraszam, ale nie wiedziałam jak poprawnie przetłumaczyć to zdanie :(

**- tak napisała autorka.


Bardzo, bardzo dziękujemy za każdy komentarz i wejścia :)

piątek, 21 lutego 2014

Rozdział 7

"- Nie wiesz co właśnie sobie zrobiłaś, Katniss. Wrócę - powiedziałem, kiedy policjant pociągnął mnie."

- Zrobiłem ci śniadanie - powiedział Justin, który stał za mną.
- Zostaw mnie samą - powiedziałam lekceważąco. Po prostu chcę wrócić do domu.
- Nie rób tego. Proszę, Katniss - powiedział i dotknął moją rękę. Wstałam.
- Mogę zobaczyć Erica? Proszę - spojrzałam na podłogę, a następnie z powrotem na Justina. Trudno określić to, co widziałam w jego oczach. Przeważał w nich smutek. Westchnął.
- Dlaczego? - wyszeptał.
- Chcę się upewnić, że wszystko z nim w porządku - Justin skinął głową.
- Chodź ze mną - Szłam za nim, kiedy coś zwróciło moją uwagę. Jego telefon był na biurku.
- Mógłbyś.. eh.. zaczekać minutkę? Muszę skorzystać z toalety - przytaknął i opuścił pokój. Albo on jest coraz słabszy, albo ja jestem lepsza w tej grze. Wzięłam jego telefon i wybrałam numer. 
- Tu policja, jak możemy ci pomóc?
- Musicie mi pomóc! - powiedziałam, panikując.
- Gdzie jesteś?
Wyjrzałam przez okno.
- Widzę drzewa, budynki, ulicę. Czekaj, po drugiej stronie ulicy jest budynek nazwany 'Victarus'.
- Możesz mi powiedzieć, co się stało?
- Ja... Justin Bieber porwał mnie. Proszę, pośpieszcie się.
- Masz na myśli Justin? Najbardziej poszukiwany facet? Ten, który kradnie samochody?
- Tak, ten Justin! Proszę, pomóżcie mi!
- Nasi ludzie już jadą. 
- Katniss, wszystko w porządku? - usłyszałam Justina i natychmiast zakończyłam połączenie i wyszłam z łazienki.
- Tak. Mogę zobaczyć Erica? - przytaknął  i wyszedł z sypialni. Zaprowadził mnie na dół po schodach. Weszliśmy do innego pokoju, w którym był Eric. Leżał na łóżku. Uśmiechnął się, kiedy mnie zobaczył. Obróciłam się, by podziękować Justinowi, ale już go tam nie było. Usiadłam obok Erica.
- Tak się cieszę, że z tobą w porządku. Ale chciałam cię też przeprosić - przytuliłam go.
- W porządku Katniss. Muszę ci powiedzieć, że...
- Eric, zadzwoniłam na policję. Już tu jadą - szepnęłam.
- Nie, Katniss - prawie krzyknął. Spojrzałam na niego zdezorientowana - Nie powinnaś tego robić.
Zadzwonił dzwonek do drzwi.

Justin's P.O.V

- Nareszcie ją masz - powiedział Dean.
- Tak myślę - powiedziałem, pijąc drinka.
- Co masz na myśli? - Sebastian spojrzał na mnie.
- Więc, ona nadal mnie nie lubi. 
To boli. Wiedza o tym, że kobieta, którą kochasz nad życie, mnie nie kocha... to tak strasznie boli. Zrobiłbyś dla niej wszystko, a ona nadal nie odwzajemni twojej miłości. Poszedłbyś przez świat, pobiegł maraton, zabrał ją na Marsa, a ona wciąż czułaby do ciebie nienawiść. Tą kobietą była Katniss. A tym nieszczęśliwym facetem byłem ja.
- Tak, ale nie rób...
Dzwonek do drzwi. Wstałem i poszedłem je otworzyć.
- Nie ruszaj się! - Policja? Co pieprzone gliny robią w moim domu?! Nie zdawałem sobie sprawy, że jestem w kajdankach, tak jak Sebastian i Dean. Patrzyliśmy na siebie zdezorientowani i źli.
- W porządku, proszę pani? - usłyszałem jednego z policjantów. Odwróciłem się i zobaczyłem Katniss. Kiedy powiedziałem, że mógłbym ją zabrać na Marsa, przebiec pieprzony maraton lub zrobić inne gówno dla niej... więc, nigdy więcej. Nie zamierzam iść do więzienia. 
- Nie wiesz co właśnie sobie zrobiłaś, Katniss. Wrócę - powiedziałem, kiedy policjant pociągnął mnie.

Katniss's P.O.V

Obserwowałam jak wychodzili.
- Proszę pani? - spojrzałam na oficera Morissa.
- Tak? - powiedziałam, patrząc na zewnątrz.
- Nie martw się o Justina. On idzie do więzienia - oficer Moriss starał się mnie pocieszyć.
- Nie słyszał go pan? On ma połączenia na całym świecie. Kiedy on mówi, że nie zamierza iść do więzienia, to tam nie pójdzie! - krzyknęłam.
- Nie, proszę pani. Wiesz dlaczego? - spojrzałam na niego.
- Dlaczego? - wzięłam kolejną szklankę wody.
- Bo będziesz zeznawała przeciwko niemu - oficer Moriss powiedział pewny siebie.
- Że mnie porwał? - pan Moriss przytaknął - Gdzie są dowody?
- Pan Eric - powiedział oficer.
________________________________________________
Dziękujemy za dużą liczbę wyświetleń i za wszystkie komentarze pod ostatnim rozdziałem. Bardzo miło jest je czytać :)


piątek, 14 lutego 2014

Rozdział 6

„Niestety, oboje wiemy, że nie jestem cierpliwym człowiekiem”

Kiedy wreszcie się obudziłam, pierwszą rzeczą jaką poczułam był ból. Jęk opuścił moje usta, kiedy próbowałam w pełni otworzyć oczy. Moje usta były suche.
Teraz byłam w pełni świadoma mojego otoczenia. Wszystko wróciło: Eric, Justin, kawa, igła, ciemność. Słaby płacz opuścił moje usta. Byłam w dużym pokoju, gdzie było dużo miejsca do poruszania się. Byłam na wielkim, królewskim łóżku z bardzo wygodnym materacem. Naprzeciwko łóżka był telewizor z płaskim ekranem. Ściany były jasne z wielkim oknem.

-Obudziłaś się- Zszokowana patrzyłam się na Justina.

-Gdzie jest Eric?- Justin zrobił kilka kroków w moim kierunku, więc stał bezpośrednio naprzeciw mnie. Wyraz jego twarzy stwardniał, podczas gdy jego oczy wwiercały się w głąb mnie.- Zabiłeś go, prawda?! Ty sukinsynie!

-Uspokój się. On żyje.- Dzięki Bogu. Wstałam. Boję się, a raczej jestem przerażona.- Dlaczego to zrobiłaś?- Uniosłam brwi. Zrobiłam co?

-Że co?- Wreszcie powiedziałam. Co jeżeli mnie zabije? To znaczy, on może to łatwo zrobić. Wszystko czego potrzebuje to broń, ups już ją ma. Jest bardzo dobrym strzelcem, więc nie będzie problemu.

-Uciekłaś. Dlaczego ode mnie uciekłaś Katniss? Dlaczego tym razem uciekłaś?- Głupie pytanie.

- Dlaczego ludzie uciekają, Justin? Ponieważ boją się czegoś lub kogoś- Dlaczego mnie o to zapytał? Ohh, to jest jak spowiedź przed śmiercią? Tak, prawdopodobnie chce trochę odpowiedzi zanim mnie zabije.

- Boisz się mnie?- Oczywiście, że tak!

-Tak. I wiesz dlaczego Justin? Wiesz?- Skrzyżował ramiona, wiec pokazał się jego biceps. Ładny.- Dlatego że, powiedziałeś mi, że chcesz mnie zniszczyć umysłowo, że chcesz, żebym spędziła każdą noc przed lustrem i przypominała sobie wszystko i pozwól że powiem, że robiłam to. Niszczyłeś mnie i nadal to robisz. Błagam cię Justin, przestań proszę- Wybuchłam. Zobaczyłam szok na Justina twarzy, także byłam zszokowana. Nie wierzę, że naprawdę to do niego powiedziałam!

-Chodź ze mną- Justin powiedział. Co? Nie, proszę. Głupia ja, ja i moje usta.

-Nie Justin, proszę! N-Nie miałam tego na myśli- Wziął mnie za rękę i pociągnął po pokoju.- Nie zabijaj mnie Justin! Proszę, nie miałam tego na myśli. Byłam przerażona i głupia, i wciąż jestem. Proszę Justin.- Weszliśmy do łazienki, była duża i piękna. Pierwsza rzecz jaką zauważyłam było lustro.- Nie, Justin proszę.

-Posłuchaj mnie Katniss, chcę żebyś spojrzała na mnie przez lustro i przypomniała sobie najstraszniejsze chwile, jakie ze mną doświadczyłaś. Możesz to zrobić?- Skinęłam i zrobiłam jak kazał.

-Dobrze, ale chcę, żebyś przypomniał sobie najsmutniejsze momenty jakie doświadczyłeś ze mną.- Skinął. 

Oboje bardzo głęboko spojrzeliśmy na lustro.

-Dzień, kiedy zostawiłaś mnie.- Justin powiedział.

-Dzień, kiedy próbowałam uciec.-Zdołałam powiedzieć.


Już miałam torbę na korytarzu. Zdecydowałam opuścić Justina. Teraz jest odpowiedni moment, wyszedł z przyjaciółmi i wróci późno. To moja jedyna szansa. Założyłam Supry i spokojnie zeszłam po schodach. Chwyciłam płaszcz, który był na końcu poręczy, wsunęłam do niego ręce, a potem zaczęłam się spieszyć. Szybko szłam przez korytarzu i nagle oddech uderzył we mnie. Mrugałam co najmniej trzy razy, aby upewnić się, że to nie były pieprzone halucynacje. Moja torba była w jego dłoniach i wziął moje ubrania.

-Gdzieś się wybierasz skarbie?- Wstał, moje ubrania nadal były w jego dłoniach.- Co ty robisz?- Justin owinął i wzmocnił uścisk, niemal uniemożliwiając mi oddychanie. Rzucił moje ubrania i głupio się uśmiechnął- Nigdy mnie kurwa nie zostawisz!- Wyszeptał, kiedy miał w posiadaniu moje nadgarstki, wbijając palce w moją skórę.

-Proszę- Błagałam- Wiem to Justin. To pomiędzy nami, to nie działa. Odchodzę.- Zaprotestowałam. Moje oko załapało wazon za nami. Mogłam go uderzyć.

-Nie masz racji, Katniss.- Puścił mnie i wziął coś zza jego pleców. Unosił powoli. Miał broń?- Pistolet. Fascynujące, prawda?- Wazon. Szybko wzięłam wazon i uderzyłam go. Bardzo szybkie i bardzo trudne. Zaczęłam biec w kierunku drzwi, ale ból w nodze mnie zatrzymał. Upadłam na podłogę, pocisk… W mojej nodze, jak?

-Myślałaś, że jesteś mądra, ale jesteś głupia, Katniss. Jesteś moja i nie pozwolę ci uciec ty głupia dziewczyno.- Podszedł do mnie i wyszeptał do ucha.- Nigdy mnie kurwa nie opuścisz- Pieprzony, samolubny kutas- Ten pocisk. To tylko ostrzeżenie.

Justin POV:

-Jeśli zatrzymamy te wyniki, będziemy numerem jeden- powiedziałem i wziąłem kawałek pizzy.

-Wiemy. Potrzebujemy tylko o dwadzieścia albo trzydzieści samochodów więcej i to jest to- Sebastian pokiwał głową. Spojrzałem na zegarek.

-Musimy iść. Zobaczymy się jutro. Chce samochody wykonane na piątek- Powiedziałem i odszedłem. 

Dostałem się do mojego samochodu i pojechałem do domu. Nie mogę się doczekać, aby dostać się do łóżka. Pracowałem cały dzień nad czternastoma samochodami, niewiarygodne. Jeżeli przykręcimy to, nigdy nie będziemy numerem jeden.

Zobaczyłem mój dom z drogi. Doszedłem do ogrodzenia i nacisnąłem przycisk, więc Taylor, strażnik, może go otworzyć. Czekałem minutę i nikt nie otworzył, to niecodzienne. Wyszedłem z samochodu i wpisałem kod, żeby otworzyć. Wszedłem do auta i wjechałem na podwórko. Gdzie do cholery jest Taylor?

Otworzyłem drzwi i wszedłem do domu. Dlaczego wszystkie światła są wyłączone?

-Taylor!- Zawołałem. Cholera. W salonie zobaczyłem nieprzytomnego Taylora, cholera- Pieprzona Katniss!- Zacząłem potrząsać Taylora, ale nie ruszał się. Przebiegłem przez kuchnię, jadalnię, pokój gier aż do sypialni. Lepiej dla niej, żeby była w sypialni. Otworzyłem drzwi i nic nie zobaczyłem. Nikogo tam nie było. Odeszła, ona kurwa odeszła. Pierdol się Katniss.

Krzyknąłem i uderzyłem ścianę. Pieprzyć wszystko. Jak mogła mi to zrobić? Kocham ją, chcę jej, potrzebuję jej. Kocham w niej wszystko, od jej uśmiechu po jej perfekcyjne długie nogi. Pragnąłem jej od pierwszego momentu. Po prostu, nigdy nie wierzyłem, że mogłaby mnie zostawić. Dałem jej wszystko co miałem. I tutaj jestem, płacząc za dziewczyną. Wziąłem mój telefon.

-Dean- powiedziałem bez tchu.

-Tak chłopie?

-Ona kurwa odeszła Dean. Katniss odeszła ode mnie- powiedziałem gniewnie. Żadna dziewczyna nigdy mnie nie zostawiła, żadna mnie nie odrzuciła.

-Kurwa. Dzwoniłeś do niej?- Powiedział zszokowany.

-Nie, ale zrobię to. Chcę żebyś ją znalazł- Nie może się ukrywać wiecznie.

-Pewnie. Nie ma problemu stary- Odłożyłem słuchawkę. Wybrałem numer Katniss.

-Już zorientowałeś się, że nie ma mnie w domu?- Powiedziała dobrze, szczęśliwie?

-KATNISS, PRZYSIĘGAM NA BOGA, ŻE CIĘ ZNAJDĘ. BĘDZIE LEPIEJ JEŚLI PO PROSTU WRÓCISZ DO DOMU ALBO-

-Albo co Justin? Uderzysz mnie? Zabijesz mnie? Nie znajdziesz mnie Justin. Jestem daleko, daleko od ciebie.

-Znajdę cię Katniss, znajdę- Powiedziałem spokojnie- Nawet jeżeli będzie to ostatnia rzecz w moim życiu- Skończyłem połączenie.

Cholera, Justin przestań. Muszę kontrolować myśli. Dotknąłem ręki Katniss, a ona odskoczyła.

-Katniss- Wyszeptałem- Nigdy ci tego nie mówiłem, że... Jestem taki jak ty, co noc patrzę w to lustro. Każdej nocy Katniss, jesteśmy tacy sami- Odwróciła się, żeby mogła na mnie patrzeć- Jesteśmy rozdzieleni.

-Przestań- Cofnęła się.

-O czym ty mówisz?- Powiedziałem zmieszany.

-Wiesz o czym. Zachowujesz się jakby wszystko było w porządku. Jakbyśmy wczoraj dzielili się naleśnikami i czekoladkami- Powiedziała i odeszła. Zrobiłem to samo- Odejdź, przesuń się, cokolwiek. Po prostu zostaw mnie w spokoju.

-Katniss, coś w tobie sprawia, że jestem tak zaborczy, zwierzęcy- Powiedziałem z ustami na jej szyi. Ona pachnie tak ładne, jak zawsze- Nie obchodzi mnie, jak długo trzeba czekać, ale uczynię cię moją-Oderwałem się od niej.


-Niestety, oboje wiemy, że nie jestem cierpliwym człowiekiem- Z tym, zostawiłem ją zdezorientowaną.

______________________________________________________
Zostaw komentarz jeżeli ci się spodobało :)

sobota, 1 lutego 2014

Rozdział 5

"- Wyjdę - wyszedłem z apartamentu i spojrzałem w jej oczy. - Ale ja zawsze dostaję to co chcę."

Otworzyłam oczy i zobaczyłam uśmiechającego się Justina. On nadal żyje? Jak? Pociągnęłam za spust raz za razem. Nic nie wychodzi. Rzuciłam broń na ziemię i położyłam moje ręce na głowie. Jestem tak przerażona, że nie mogę nawet mrugać oczami.
- Myślisz, że byłem taki głupi? -zaśmiał się i podszedł do mnie bliżej. Odsunęłam się. - Pokażę ci coś - włożył ręce do kieszeni i wyjął z niej kilka pocisków. Oh, są tutaj. - Szukałaś tego? -następnie załadował broń - Zawsze jestem krok przed tobą.
Nie, nie jesteś. Niespodziewanie udało mi się kopnąć Justina w jaja.
Adrenalina pulsowała w moich żyłach i nie mogłam przestać myśleć o tym, co zrobiłam. Uciekłam z pokoju i podeszłam do drzwi wejściowych. Gdzie powinnam pójść? Tylko jedna osoba przyszła mi na myśl. Eric.
_________________________

- Dziękuję - powiedziałam i weszłam do domu.
- Powiesz mi w końcu, co się stało? - powiedział Eric z zaciekawieniem.
- Nie złość się na mnie, ale nie mogę.
- Powiesz mi jak będziesz na to gotowa.
Uśmiechnęłam się i usiadłam na kanapie. Eric w tym czasie poszedł do kuchni. Niezły dom. Jest naprawdę wielki z dużą ilością światła.
- Proszę - Eric powiedział i podał mi herbatę.
- A to po co? - zapytałam.
- Żebyś się zrelaksowała. Spróbuj.

Justin's POV

- Wzięła swój telefon? - zapytał Dean. Jeśli by wzięła, nie prosiłbym cię o pomoc - pomyślałem.
- Nie. - nie mogę uwierzyć, że kopnęła mnie w jaja. Zawsze jestem krok przed nią, a potem ona złapała mnie z zaskoczenia - Znajdź ją. Musisz ją znaleźć.
- I znajdę. Daj mi tylko trzy, cztery godziny. - skinąłem. Poszedłem na górę prosto do łazienki. Spojrzałem na swoje odbicie w lustrze. Katniss nie ma pojęcia, że każdej nocy zachowuję się tak jak ona. Patrzę w lustro i myślę o przeszłości. Ona także mnie rani.

Wspomnienie

Wysiadłem z mojego auta, Audi R8 i spojrzałem na budynek. Wszedłem tam i skierowałem się na drugie piętro. Kiedy się tam znalazłem, zacząłem szukać apartamentu nr 102. Rozejrzałem się, 99, 100, 101.. Uśmiechnąłem się złośliwie, apartament 102. Zapukałem dwa razy do drzwi.
Po tym jak usłyszałem kroki, drzwi się otworzyły i zobaczyłem Katniss w jej piżamie. Dlaczego ona nie jest gotowa?
- Co ty tu robisz? Jak mnie znalazłeś? - zaczęłam panikować. 
- Mam swoje źródła. Dlaczego nie jesteś jeszcze gotowa? - zapytałem.
- Gotowa na co? - teraz zgrywała głupka. Westchnąłem.
- Na randkę, Katniss. Powiedziałem ci, że wychodzisz dziś ze mną. 
- A ja powiedziałam 'nie'! - próbowała zamknąć drzwi, ale ja byłem szybszy - Przesuń nogę - traciłem panowanie nad sobą. 
Wszedłem do jej apartamentu. Woah, jest naprawdę duży i piękny. A to oznacza tylko jedną rzecz, jej rodzice są bogaci, a ona jest córeczką tatusia.
- Co ty robisz?! Wynoś się, bo zadzwonię na policję! - ja tylko się zaśmiałem. Dean wyszedł z Aurorą, więc oznacza to, że Katniss jest sama. Oh, więc będziemy mieli swoją pierwszą randkę tutaj. Nie mam nic przeciwko.
- Możemy mieć swoją pierwszą randkę tutaj - powiedziałem głośno, a ona przewróciła oczami.
- Spójrz, Justin, mój tata zabije mnie, jak tylko się dowie, że jesteś w tym apartamencie. Nie chcę być z tobą, nie lubię cię i nie chcę mieć chłopaka - przez to wszystko straciłem panowanie. 
Delikatnie pchnąłem ją na ścianę. Mogłem usłyszeć bicie jej serca. Nasze twarze dzieliło tylko kilka centymetrów. Spojrzałem na jej różowe usta. Założę się, że są bardzo miękkie. Spojrzałem w jej oczy. Zobaczyłem w nich strach, szok? Spojrzałem ponownie na jej usta.
- Cokolwiek myślisz, nie rób tego - mogłem ją usłyszeć.
- Nie chcesz mieś chłopaka. Nie chcesz kogoś przy kim mogłabyś się poczuć żywa?
Zerwała nasz kontakt wzrokowy, patrząc na moje usta.
- Sprawiam, że się denerwujesz - pocałowałem jej policzek - Pragnę cię, tak strasznie cię pragnę - dotknąłem jej ust, a ona odepchnęła mnie od siebie.
- Nie! - ruszyła w stronę drzwi - Zostaw mnie, proszę! - otworzyła drzwi, a ja ruszyłem w jej kierunku.
- Wyjdę - wyszedłem z apartamentu i spojrzałem w jej oczy. - Ale ja zawsze dostaję to co chcę.



Kurwa, Katniss, gdzie jesteś? Kiedy cię znajdę, przyrzekam Katniss, dam ci nauczkę. Usłyszałem wibrację mojego telefonu i chwyciłem go.
- Halo?
- Justin? Tu Sebastian - Sebastian jest w mojej drużynie, kradnie ze mną samochody. Jest odpowiedzialny za przyjmowanie nowych aut - Mamy problem.
- Cholera, Sebastian, o co chodzi? - zapytałem.
- Przesyłka nowych samochodów się opóźnia - to ostania rzecz jaką potrzebuję. Dlaczego ja? - Potrzebujemy cię tu, w Brukseli - cholera.
- W porządku, będę za dwie godziny - włożyłem swój telefon do kieszeni i zszedłem na dół - Hej, Dean, mamy mały problem w Brukseli, pojadę tam, a ty nadal poszukuj Katniss.
- Okey, wróć szybko, bo już niedługo znajdę Katniss - przytaknąłem.

Katniss's POV

Siedem dni. Minęło siedem dni, odkąd ostatni raz widziałam Justina. Siedem dni, odkąd uciekłam. Siedem dni, odkąd przebywam w domu Erica. W wiadomościach słyszałam, że policja jest blisko odkrycia, kto kradnie samochody. Słyszałam o problemach w Brukseli, ale policja może dowiedzieć się, że on jest numerem jeden w kradzieży samochodów. Mam nadzieję, że Justin o mnie zapomniał, przez problemy, które ma z policją.
- Idę zrobić sobie kawę, chcesz też? - zaoferował Eric.
- Dlaczego nie - powiedziałam zadowolona.
Eric wstał i poszedł na dół do kuchni. W ciągu tych siedmiu dni udało mi się porozmawiać z Ericiem. Jest miłym facetem, ale chyba nie dla mnie. Mam na myśli, że go lubię, ale przy nim nie jestem w stu procentach sobą. On nie jest Justinem. Justin sprawia, że czuję się jak żywa...
O czym ja myślę? Jezu, Katniss jesteś głupia? Nigdy nawet nie porównuj Erica i Justina! Eric może sprawić byś czuła się żywa! Usłyszałam, że coś się zbiło. Bez wahania zeszłam na dół po schodach. Zauważyłam nieprzytomnego Erica z dwiema zbitymi filiżankami. Strach uderzył we mnie niczym burza i poczułam jak moja pierś się skręca.
- Nie sądziłaś, że faktycznie pozwolę ci uciec, kochanie - jego głos, był jedynym dźwiękiem, jaki słyszałam - Jak tam twoje wakacje? - odwróciłam się i zobaczyłam Justina.
Próbowałam uciec, przecież znam ten dom lepiej, niż on. Szybko się rozejrzałam i zaczęłam biec.
- Cholera! - usłyszałam Justina.
Biegłam prosto przed siebie, minęłam główny korytarz i kuchnię. Już nie słyszałam kroków Justina. Zatrzymałam się i upadłam na ścianę za mną. Mój oddech był ciężki, ale musiałam uciec. Biegłam przez jadalnie. Kiedy weszłam do jakiegoś pokoju, który znajdował się na końcu korytarza, rozejrzałam się, gdzie mogłabym się ukryć? Za stołem. Moje bicie serca, prawdopodobnie można byłoby usłyszeć mile stąd. Drzwi się otworzyły. Proszę, Boże, proszę.
- Możesz uciekać, ale nie możesz się ukryć.
Patrzyłam na stopy płynnie poruszające się po pokoju, dopóki nie zatrzymał się przede mną.
- Kogo my tutaj mamy? - muskularnie ramiona Justina krążyły wokół mojej talii. Zostałam przyciągnięta do jego klatki piersiowej.
- Pozwól mi iść! - zaczęłam krzyczeć i szarpać się, by mnie puścił - Dupek!
Wyjął z kieszeni małą paczkę zawierającą plastikową rurkę z bardzo cienką igłą. Rozerwał paczkę zębami i wziął moją rękę. Starałam się wykręcić, ale on wzmocnił uścisk. Następnie wbił igłę w moje ramię. Po zaledwie kilku sekundach moja głowa była cięższa, a moja ciało słabe. Zanim zemdlałam, usłyszałam jego głos - Tak lepiej.
_________________________


CZYTASZ=KOMENTUJESZ